niedziela, 11 grudnia 2011

Legenda Gallendoru

Historia  Żywiołów

Żył w Gallendorze pewien Starzec. Wielu ludzi darzyło go szacunkiem, nie tylko ze względu na wiek, ale za mądrość jaką posiadał i za rady, których udzielał ludziom. Nikt nie wiedział ile dokładnie ma lat; jedni mówili, że kilkaset, jeszcze inni, że więcej.... W każdym razie pojawienie się jego osoby zawsze wzbudzało podniecenie wśród mieszczan.
We wsi miało odbyć się wesele córki zarządcy, która wychodziła za urodziwego szlachcica.... Czyniono wielkie przygotowania do tej uroczystości, wszyscy byli podekscytowani ponieważ córka zarządcy uchodziła za wzór kobiecości i każdy darzył ją wielką miłością, dlatego też każdy starał się jak mógł najlepiej, by swoje obowiązki, jakie na niego przypadały wykonać jak najlepiej. Dodatkowych emocji przysparzał fakt, iż panem młodym miał być piękny szlachcic, któremu ojciec przepisał cały majątek wraz z posiadłościami jakie do niego należały. Jako, że ów młodzieniec szybko wykazał się bystrością umysłu i ukazywał wiele szlachetnych cech, jego ojciec nie miał obaw o swój majątek..
Przygotowania dobiegały końca, osoby odpowiedzialne za organizacje wesela po kilka razy sprawdzały czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.....
Wesele się rozpoczęło. Zajeżdżają korowody ozdobione wiankami i gałązkami brzozowymi, grajkowie głośno grają skoczne melodie, tu i ówdzie słychać śmiech i radość rozbrzmiewa dookoła. Pani i Pan młody są już po ceremonii w kaplicy i zasiadają na gustownie ozdobionych krzesłach jakie im przygotowano. Tańce i zabawy nie mają końca......
...... Nagle w wiosce pojawił się Starzec. Ubrany był w wysłużoną, starą tunikę koloru beżowego, jego szpiczasty kapelusz z szerokim rondem przysłaniał mu twarz. Pomimo iż jego smukła budowa ciała nie zdradzała, że może być kimś wyjątkowym to jednak każdy rozpoznał Go po jego charakterystycznym chodzie i prostej lasce, która pomagała mu w podróży.
Szybko rozniosła się wieść o przybyciu starca i wielkie poruszenie nastąpiło wśród gości. Gdy wieść dotarła do państwa młodych, szlachcic szybko wstał i pobiegł w stronę Starca. On również wiele o Nim słyszał, ale nie miał okazji Go zobaczyć. Serce trzepotało mu jak szalone gdy przedzierał się przez tłum gości weselnych jaki zgromadził się wokół Starca. Udało mu się przedostać do niego i widząc jego osobę ogarnął go błogi spokój. Patrząc na Niego pomyślał:  "taki mały, prosty, z pozoru nic nie znaczący starzec". Podszedł spokojnym krokiem, ukłonił się nisko i zaprosił go by usiadł na honorowym miejscu, tuż obok państwa młodych. Wszyscy byli uradowani z przybycia Starca, ale wiedzieli również, że Jego przybycie świadczy o tym, że to wesele niesie ze sobą coś więcej niż tylko kolejne małżeństwo.
Miejsce miał przygotowane, bo szlachcic i urocza pani młoda w duchu liczyli, że może się zjawi.
Spoczął na krześle, zdjął kapelusz; jego twarz okolona była długimi, śnieżnobiałymi włosami, które niesamowicie komponowały się z Jego wręcz nieziemsko niebieskim kolorem oczu. Spojrzał na parę młodą, wszyscy zaniemówili gdy powstał.... pobłogosławił ich związek i złożył życzenia wszelakiej pomyślności....
Gdy skończyli się posilać, z tłumu gości dobiegł odważny głos mówiący : "opowiedz nam jakąś historię, mędrcze". Tłum przytaknął, ale szlachcic wstał szybko i odparł iż On nie przyszedł tu opowiadać historyjki i chciałby odpocząć po podróży.  Jednak Starzec podniósł delikatnie dłoń uciszając młodzieńca i odparł : "spokojnie, mój synu, rzadko bywam wśród ludzi, spójrz na nich, są spragnieni jakiejś opowieści". Gdy skończył tłum głośno wiwatował bo ludzie wiedzieli, że na pewno coś opowie. Starzec zamyślił się przez chwile a tłum zaczął gromadzić się przed nim siadając na ziemi. Każdy chciał usłyszeć  jak najwięcej wiec ludzie siadali jak najbliżej siebie. Państwo młodzi również przysunęli się do Niego jeszcze bliżej nie chcąc stracić żadnego słowa...
Po dłuższej chwili starzec rzekł : "na taką specjalną uroczystość przypomnę wam historię posągu, który został wzniesiony wieki temu jako symbol siły i odwagi waszych przodków. Dziś ten posąg nie ma takiej wartości jak kiedyś. Darzony był wielkim szacunkiem, ludzie nieraz przychodzili na plac na którym stoi by dodać sobie sił i otuchy w trudnych chwilach. Dziś jest to miejsce targów, zabaw dla dzieci.... mało kto pamięta tę historię, dlatego chciałbym odnowić ją w was by na nowo odżyła...." Jego głos dochodził do każdego ucha, także nikt nie miał problemów z usłyszeniem Jego słów.
"..... Dawno, dawno temu..... chyba bodajże będzie już 1000 lat, ale nie jestem pewien..... tą krainą rządziły Żywioły.
A właściwie Władcy Żywiołów. Kiedyś mądrze sprawowali władzę;  ich wspólne wysiłki dla świata sprawiały, że wszystko działało wedle porządku i w harmonii z cyklami życia. Niestety od dłuższego czasu ich rządy przysparzały  zwykłym ludziom więcej kłopotu niż pożytku. Dochodziło między Władcami do wewnętrznych sporów, które coraz częściej kończyły się tragicznie dla ludzi zamieszkujących Gallendor. Przyczyną zaburzeń była ciemna strona władzy, która niczym kot skradała się niepostrzeżenie w umysły Władców. Niestety byli oni zbyt pochłonięci sporami między sobą, by zauważyć w jak straszny sposób pustoszą podległą im krainę. Ciemna moc otuliła umysły Władców swą chmurą zawiści i żądzą władzy. Biedni ludzie cierpieli przy tym okropnie, nie mogąc nic wyhodować ani zebrać plonów, gdyż spory Władców niemal zawsze miały swój finał w pogodzie i zjawiskach atmosferycznych jakie spadały na kraj. Do tych okropnych cierpień dołączyło kolejne, każdy z Władców wysyłał swoich żołnierzy by zmuszali okoliczne wioski do oddawania czci tylko jednemu władcy...... Straszne to były czasy, wiele krwi upłynęło i wielu swe życie straciło, często niewinnie, bez przyczyny...." odetchnął na chwilę, wziął kubek mleka ze stołu i wypił do dna..... Spojrzał na ludzi, którzy byli wpatrzeni w Niego jak w obrazek, większość z szeroko otwartymi oczyma spoglądała na Niego nie dowierzając w to co słyszą.....
Starzec podjął swoją opowieść: ...... Tak, ciężkie to były czasy, nikt nie odważył się przeciwstawić, ponieważ w starciu z żołnierzami Władców nikt nie miał szans, większość traciła życie, a kto przeżył trafiał do niewoli..... Tylko szeptem, między sobą, upewniwszy się wcześniej, że nikogo w pobliżu nie ma, ludzie rozmawiali o całej sytuacji.... wszyscy wiedzieli, że każdy z Władców ma swoich wysłanników wśród ludzi i każdy bał się otwarcie mówić. Nadeszła kolejna zimowa noc w lecie, zjawisko nie rzadkie zważywszy na obecną sytuację. Znów śnieg zasypywał pola i łąki utrudniając chłopom wypas bydła i uprawę pól. Kobiety ubolewały mocno, gdyż owoce ciężkiej pracy ich rąk  przepadną. Prawie cała wioska siedziała w karczmie tamtej nocy. Mężczyźni siedzieli z posępnymi minami zapatrzeni w kufel, raz po raz wzdychając i patrząc na siebie, tylko czasem ktoś się odezwał. Kobiety siedziały w grupie i narzekały mocno, nie jedna wybuchała płaczem, krzycząc przez łzy, że zima za nie długo a my bez jedzenia już jesteśmy.... zaraz wstawała druga i uciszała ją w obawie, że może ktoś koło karczmy przechodzić i usłyszeć lamet strapionej kobiety. W tle bard raz śpiewał raz nucił smętną melodię wydobywając ze swej lutni krótkie dźwięki......
Nagle drzwi do karczmy zaczęły się lekko uchylać, wszystkim zaczęły bić mocniej serca, mężczyźni zacisnęli pięści na uchwytach kufli gotowi do uderzenia a kobiety szlochały z przerażenia w kącie karczmy. Do środka powolnymi krokami weszła postać, bardzo drobna, odziana w wysłużoną tunikę i duży kapelusz, który przysłaniał  twarz. Po budowie ciała można było w nim rozpoznać starszego mężczyznę. Oparł swą laskę o drewniany filar i otrzepał się z warstwy śniegu. Mężczyźni dostrzegając  starca jeden po drugim zaczęli oddychać z ulgą, bacząc jednak na każdy ruch nieznajomego...."
            Dziecko siedzące przed przemawiającym Starcem zaczęło szarpać mamę za rękaw i mówić: "Mamo, mamo to On, to ten starzec z bardzo dawna, On tam był".  Mama nie zważając na głosy dziecka, nakazała mu siedzieć cicho i upomniała, że nie ładnie jest przerywać. Starzec opowiadając dalej uśmiechnął się delikatnie do dziecka przykładając palec do ust i nakazując mu być cicho. Reszta była tak wsłuchana, że nie zauważyła tego zajścia..... starzec opowiadał dalej....
            "...... Zdjął swój wielki kapelusz, rozejrzał się po karczmie i usiadł przy wolnym stoliku, wiedział, że każde oczy w tej karczmie go obserwują, więc starał się zachowywać normalnie. Zawołał karczmarza i zamówił coś ciepłego do zjedzenia. Karczmarz odparł " Panie, mogę Cie jedynie grzanym winem lub piwem ugościć i chlebem suchym, więcej nie mam ponieważ nie mam z czego brać" powiedział drżącym głosem a łza bezradności spłynęła z jego oka spadając na stół, przy którym siedział przybysz. Starzec podniósł głowę i rozejrzał się powoli po karczmie..... "Dlaczego smutek i zwątpienie ogarnia Wasze umysły? " zapytał..... Ktoś w karczmie buchnął śmiechem. Nagle wstał kowal, wielki i potężnej budowy mężczyzna i powiedział swym grubym, basowym głosem: "Starcze, wybacz mą zuchwałość, ale czy idąc tutaj nie zauważyłeś co dzieje się na zewnątrz? Czy Twój wiek sprawił iż zatraciłeś zmysły postrzegania?"
Chłopi, gdy to usłyszeli, wybuchneli śmiechem.... Starzec zamierzał już wstać i nabierał powietrze do płuc by coś powiedzieć, gdy nagle drzwi otworzyły się z głośnym hukiem, do karczmy ciężkimi krokami wszedł żołnierz w płonącej zbroi. Wszyscy zesztywnieli z przerażenia. Miał na sobie zbroję w kształcie trupiej czaszki, z której otworów buchał żywy ogień, na głowie hełm zrobiony z kawałków ludzkich kości. Rozejrzał się wokół z ciekawością i z dziką satysfakcją patrząc na ludzi, którzy stali jakby byli z kamienia. Powolnymi, ciężkimi krokami kroczył w stronę drżącego z przerażenia karczmarza. Stanął przed nim patrząc mu głęboko w oczy. Swym demonicznym głosem rzekł: "Daj mi tu zaraz świeże mięso i dzban wina do popicia, już!!!". Karczmarz wiedział, że już wybiła jego godzina i przerażony odpowiedział: " Panie, widzisz jaka pogoda, nie można trzody i bydła hodować, zboże na pasze nie rośnie a pola pokryte śniegiem, nie mamy czego zabijać" i rozpłakał się widząc jak żołnierz wyciąga dymiący czarny miecz z pochwy. "..... Dlaczego mówisz, że nie macie czego zabijać skoro tutaj tyle drżącego ciepłego mięsa jest.... hahahaha...." Zaśmiał się złowieszczo i skierował się w kierunku żony karczmarza. Stanął przed żoną karczmarza bacznie się jej przyglądając.....
Obejrzał się za siebie po czym wykonał szybki obrót i silnym pchnięciem ugodził żonę gospodarza prosto w brzuch.. Wszyscy jęknęli z przerażenia na ten widok. Oczy pięknej żony zaczęły tracić swój blask, cera zaczęła blednąć a jej twarz jakby w szoku, powolnym ruchem rozglądała się wokół. Żołnierz w euforii podniecenia cisnął mieczem głębiej, kobieta jęknęła z bólu i popatrzyła prosto w oczy oprawcy. Przerażający uśmiech malował się na twarzy potwora.
Starzec bacznie obserwując sytuację, pochwycił delikatnie swoją laskę i poklepał nią po ramieniu syna gospodarza, który stał z boku i bezradnie, ze łzami w oczach, patrzył na konająca matkę. Dotyk laski otrzeźwił mu umysł i obejrzał się na starca który wciskając mu laskę do rąk kiwnął głową w kierunku potwora, dając znak by go zaatakował. Młody chłopak nie zastanawiając się nad tym, że na walkę z demonem rusza tylko z drewnianą laską , wykorzystał chwilę ekstazy jaką przeżywa żołnierz i uderzył go z całej siły w głowę. Uderzenie było tak silne, że rozbiło hełm na kawałki i powaliło żołnierza na ziemię. Czym prędzej chwycił swoją matkę w ramiona by nie upadła na ziemię, ale jej życie już odeszło, oczy przysłoniły powieki i ostatni oddech opuścił jej ciało. Wszyscy dookoła byli w ciężkim szoku widząc całe to zajście, każdy patrzył na chłopca, który szlochał nad ciałem matki. Podszedł do niego Starzec i rzekł "..... Powstań synu, przyjdzie jeszcze czas na łzy, spójrz i zobacz czego dokonałeś. Pokonałeś wysłannika Władców....." Ludzie, choć poruszeni tragedią, która przed chwilą rozegrała się na ich oczach, odczuli wielką radość na myśl o zwycięstwie młodzieńca. Syn gospodarza podszedł do Starca i oddając mu laskę rzekł: „Panie, dobrze się stało że dzięki tobie udało się go pokonać  ....", Starzec odparł "..... ja dałem Ci tylko narzędzie lecz  to Ty go użyłeś....". Chłopiec trzymał w ręku drewnianą laskę, po czym położył ją na stole. Laskę okrył kłęb dymu i blask wydobywał się z wewnątrz. Wszyscy stali w osłupieniu i przyglądali się dziwnemu zajściu. Gdy obłok się rozpłynął, oczom zebranych ukazał się piękny miecz. Miał on cudnie zdobioną rękojeść i klingę zdobioną runami. Chłopiec oniemiały z wrażenia podszedł do stołu i przyglądał się. Starzec odparł „…. Weź go, jest Twój. Ten miecz został zaklęty w laskę dawno, dawno temu. Legenda głosiła iż pryśnie czar gdy chwycą go dłonie człowieka o czystym sercu i gdy zostanie użyty w słusznej sprawie. Teraz już wiemy, że legenda była prawdziwa a miecz odnalazł swego właściciela….”. Chwyciwszy miecz w dłonie, chłopiec podniósł go wysoko, oglądając go dokładnie. Poczuł jak napełnia go dziwna energia, jak coraz mocniej odczuwa cel swojego życia. Po dłuższej chwili spojrzał  na wszystkich zebranych wokół i rzekł: „Moi drodzy, dość już ciągłego znoszenia kaprysów Władców. Ci Władcy, którzy kiedyś rządzili wedle starych praw, dawno już dali się omamić ciemnej stronie. Nie zważywszy na krzywdę naszą, toczą swoje wojny w których ginie coraz więcej braci i sióstr. Dość już przelewania krwi i stania bezradnie. Musimy się zjednoczyć, połączyć siły. Z tym mieczem zwycięstwo mamy pewne. Wiem, że wielu jeszcze polegnie, ale warto walczyć o lepsze jutro, jeśli już nie dla siebie to dla naszych dzieci i wnuków. Czy dane będzie nam dożyć dniu triumfu, nie wiem, ale warto walczyć. Władcy Żywiołów są osłabieni, niszczą całe legiony swoich braci. Mamy niepowtarzalną szansę na uderzenie z zaskoczenia. Dajmy nadzieję innym, sobie nie pozostawmy żadnej…..” nastąpiła długa chwila ciszy, każdy patrzył na każdego. Po chwili wybuchła euforia nadziei-  nadziei na lepsze jutro.
……. Starzec przerwał na chwile opowiadanie by znów napić się mleka z drewnianego kubka. Szlachcic z pośpiechem nalewał mleko by starzec nie przerywał niesamowitej opowieści. Zrobił kilka łyków i zaczął dalej opowiadać.
            …… „ Ludzie zaczęli odzyskiwać nadzieję. Młodzieniec ze swym mieczem u boku podróżował od wioski do wioski prześladując ciemiężców. Zabijał każdego wysłannika Władców by wieść o jego planach jak najpóźniej dotarła do Pałacu Żywiołów. Namawiał wszystkich do przeciwstawienia się Władcom, ukazując jednocześnie iż potwory jakie wysyłane są z Pałacu można zabić. Zyskiwał on coraz większą armię, coraz więcej osób szło za nim, walcząc w imię dobra, walcząc w imię przywrócenia starego porządku. W krótkim czasie młodzieniec zebrał olbrzymią armię gotowych poświęcić swe życie chłopów. Choć byli to tylko chłopi, to determinacja i ofiarność jaką mieli w sobie zupełnie wystarczała by stanąć przeciw tyranii i bezmyślności.
Nadszedł dzień gdy legiony armii wolnych ludzi zbliżały się w pobliże Pałacu. Dostrzegł je zwiadowca patrolujący pobliskie tereny i czym prędzej pognał konia by donieść o tym co widział. Wbiegł zdyszany do komnaty, w której bracia ciskali w siebie piorunami, skałami, lodem, ścianą deszczu czy tornadem.  Zajęci kłótnią, komu należy się władza nad resztą, nawet nie zauważyli jak strażnik wszedł i szybko ze strachu czmychnął za wielką kolumnę. Niestety kawałek pioruna ranił go śmiertelnie i jęknął głośno. Natychmiast ucichły spory i Władca Wody podszedł do miejsca skąd doszedł ów jęk. Pochylił się nad żołnierzem i zapytał „ Co Ty tu robisz maluczki?” On wykrztusił tylko z siebie „ Wyjrzyj przed Pałac, Panie!” po czym skonał. Władca Wody popatrzył  na swych braci ze zdumieniem i z hukiem przemknął przez komnaty rozwalając kolejne drzwi. Gdy znalazł się na tarasie widokowym oniemiał z wrażenia….. przyjrzał się uważnie armii i dowódcy i czym prędzej wrócił do swych braci. „Nie uwierzycie, armia ludzi, co ja mówię, legiony ludzi stoją u wrót Pałacu”. Z nie dowierzaniem jeden patrzył na drugiego. „Możemy ich wykurzyć „ odparł Władca Ognia, na to Władca Ziemi rzekł „ Jak ? Przecież każdy z nas zużył niemal całą swoją energie na walkę pomiędzy sobą” , wtrącił się Władca Powietrza : „ no i niemal doszczętnie zniszczyliśmy nasze armie, nie mamy sił by walczyć z tak potężną armią”. Władca Wody rzekł: „a wiecie kto stoi na czele tej armii?” Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem czekając aż dokończy. Władca dopowiedział: „na czele tej armii bałwanów stoi młodzieniec trzymając w dłoni Miecz Przeznaczenia”. Gdy reszta to usłyszała mocno się przeraziła i mówili do siebie: „przecież to nie możliwe, ten miecz został zaklęty i przepadł wieki temu, jak to się stało, że znalazł się w posiadaniu młodzieńca o którym nawet nic nie wiemy….” Dobrze wiedzieli, że posiadacz miecza ma moc panowania nad żywiołami i może ich unicestwić. „ Co my teraz zrobimy, banda chłopów stoi u bram, mają Miecz Przeznaczenia, nawet w pełni sił możemy zginąć w starciu z siłą Miecza….” Przepełni strachem o swój los znów złączyli swe siły i razem myśleli nad tym jak postąpić w obecnej sytuacji. Po dłuższej chwili Władca Ognia rzekł: „ Mam plan, mamy na tyle mocy w sobie by stworzyć swoje sobowtóry i choć w części odtworzyć armię”. Władca Wody dodał: „ Właśnie, gdy oni będą zajęci  walką z naszymi sobowtórami to my uciekniemy nie postrzeżenie i wrócimy za powiedzmy 1000 lat, odnowieni, wzmocnieni no i z armią tak liczną, że zaleje cały kraj niczym woda zalewa pola” Na te słowa reszta zaczęła głośno się śmiać. Ich śmiech roznosił się przed Pałacem wzbudzając niepokój wśród chłopów. Władcy czym prędzej przystąpili do ceremonii tworzenia sobowtórów……
Młodzieniec rozkazał przygotować działa oblężnicze i nakazał by jak najszybciej rozpocząć ostrzeliwanie murów z kamiennych kul.  Chłopi drżeli z przerażenia, niebo nad polem bitwy zaczęło przybierać złowieszczy wygląd, z wewnątrz chmur dobiegały potężne uderzenia pioruna, jednak nic nie było widać. Młodzieniec wyciągnął Miecz do góry i nakazał by rozpoczęto ostrzał. W sercach chłopów znów zagościła ochota do walki gdy widzieli jakie spustoszenie sieją kule. Młodzieńca dziwił fakt, że Pałac pozostaje bez odpowiedzi na ataki, jednak nie dał się zwieść pozorom. „ Zapewne cała armia czyha tuż za bramą i wyleje się na Nas niczym woda na stół gdy brama zostanie otwarta” pomyślał. Wydał rozkaz by wycelować katapulty w stronę potężnej bramy i przygotować się do jej zniszczenia. „Gdy brama ulegnie zniszczeniu macie dalej strzelać gdyż cała armia wroga zapewne będzie chciała przez nią wyjść, macie strzelać bez rozkazu i do wyczerpania kul, gdy armia zbliży się na odległość strzał, zasypiemy ich gradem. Potem ruszy piechota” rzekł donośnym głosem do chłopów. Rozpoczął się atak. Miażdżąca salwa kamiennych kul mknęła w powietrzu wprost na potężną bramę. Siła zmasowanego uderzenia była tak ogromna, że potężna brama szybko uległa zniszczeniu. Przeczucie młodzieńca było trafne, gdyż z Pałacu zaczęli wysypywać się niczym mrówki z mrowiska żołnierze wroga. Ich ilość budziła przerażenie, jednak kolejne salwy kul czyniły ogromne spustoszenie wśród armii wroga. Grad strzał i uderzenie piechoty dokonały dzieła zniszczenia, powodując iż już po 2 godzinach walki wdarli się do środka. Ku ich zdziwieniu armia wewnątrz Pałacu była znacznie mniej liczniejsza niż przypuszczali……
…….Władcy Żywiołów ukończyli już ceremonie tworzenia swych sobowtórów, zużywając na nią resztki swej energii. Byli zadowoleni ze swych dzieł, jednak czas naglił i trzeba było uciekać do swych światów by nie zginąć tutaj. Ustalili, że za 1000 lat powrócą wzmocnieni, a sygnałem do powrotu ma być padający śnieg w środku lata. Bijący się przed paroma godzinami o władzę bracia znów zjednoczyli swe siły by przeżyć……
…… Armia chłopów dziesiątkowała niedobitki jakie zostały. Młodzieniec wbiegł na zamek. „ Czyż nie poszło nam za łatwo, wiedziałem, że armia Władców jest słaba i mała, ale żeby aż tak, by w chwile po ataku już dobijać wroga….” Pomyślał biegnąc przez korytarz do komnaty Władców. Na końcu korytarza dostrzegł potężne drewniane drzwi na których widniały symbole żywiołów. Rozpędził się, podskoczył i mocnym uderzeniem buta kopnął w drzwi, które z hukiem otwarły się na oścież. Zobaczył Władców, którzy czekali na niego, zaczęli rzucać w niego płomieniami, lodem, falami wody, skałami….. Miecz służył mu nie tylko do ataku, ale sprawdzał się świetnie jako tarcza. Jego magiczne właściwości wystarczały by obronić się przed uderzeniami Władców. Z niezwykłą szybkością uskakiwał przed atakami i powalał jednego za drugim ciosami Miecza. Cała walka zajęła mu zaledwie chwilę. Stojąc pomiędzy pozostałościami po Władcach nie mógł uwierzyć, że z taką łatwością ich pokonał. Nabierał coraz większych podejrzeń, że cos tu nie pasuje. Chwile później do sali wbiegli chłopi i widząc triumf młodzieńca zaczęli głośno wiwatować. Wynieśli go na rękach na dziedziniec a tam wybuchła potężna euforia radości na wieść o pokonaniu Władców. Młodzieniec dalej nie mógł obejść się dziwnemu złudzeniu, że za łatwo to poszło. Jednak widok słońca które wyłaniało się zza chmur i radości chłopów przysłonił mu jakże słuszne podejrzenia. Z czasem chłopak tłumaczył sobie lekkie zwycięstwo tym iż Władcy byli tak wyczerpani wewnętrznymi sporami, że nie mieli już sił z nim walczyć…..
……W rozległej krainie wszyscy hucznie świętowali triumf człowieka nad Żywiołami. Wszystko wróciło do normy. Na pamiątkę tego dnia wykuto w kamieniu ogromny posąg, podobiznę młodzieńca trzymającego uniesiony wysoko miecz…..
………”To tyle jeśli chodzi o wspomnienie dawnych czasów” rzekł Starzec po czym zamilkł na chwilę by nabrać sił po długiej opowieści. Poprosił pana młodego o kolejną szklankę mleka, by zwilżyć gardło. Ludzie zachwyceni opowieścią dziękowali mu serdecznie. Wszyscy zaczęli wracać do zabaw weselnych gdy nagle lodowate powietrze przemknęło przez wioskę. Każdy zatrząsł się z zimna, szybko zrobiło się bardzo chłodno a czyste niebo przykryły ciemne chmury. Ludzie myśleli, że to nagłe załamanie pogody.
…….Gdy pierwsze płatki śniegu spadły na ziemię w sercach wszystkich gości zrodził się strach, tak silny, że sparaliżował ich. Starzec zarzucając na siebie tunikę spojrzał w niebo i rzekł: „Tak, 1000 lat minęło, a ja głupiec tego nie dostrzegłem…”

                                                                                                                               Medard

środa, 7 grudnia 2011

Powrót Króla

Biegnie chłopiec co sił w nogach do miasta
Gdy go w bramie strażnicy zatrzymują słowem: basta!
Niosę ważną wiadomość, Król do zamku powrócił,
 Strażnik na te słowa prawie się przewrócił.
Omija strażników i biegnie na targowisko,
By wykrzyczeć wszystkim głośno: Król jest już blisko.
Wspina się na posąg stojący przy cytadeli,
I krzyczał z całych sił, by go wszyscy słyszeli.
„ Oto radosny dzień, Król na swe włości powraca,
Szykujcie powitanie i niech karczmarz beczki wytacza”.
Wyszedł stary mędrzec na wzniesienie przy cytadeli,
i począł mówić do nich jak się zachować mieli:
„ Król po wielu dniach do Nas powrócił,
Nie męczmy go pytaniami czemu nas opuścił.
Jemu znacznie ciężej do Nas powrócić,
bo bez pożegnania musiał nas opuścić.
Zatem śpieszmy się, by godnie Władcę przywitać,
Niech huczna zabawa się skończy gdy zacznie świtać”.
Gdy dzień chylił się ku zachodowi, Król u wrót miasta stanął,
Rozejrzał się po swym ludzie z miną zatroskaną.
Z tłumu dobiegł glos: hura! Witaj w domu nasz Królu,
I wybuchła euforia radości, bo to koniec rozłąki i bólu.
I podszedł mędrzec by swego Pana przywitać:
„ Witam Cię Panie, widzę Twe oczy i nie chcę o nic pytać,
Rad jestem bardzo, żeś do domu powrócił,
Już czas by na Twych włościach spokój powrócił.
Mieszczanie z tęsknoty różne historie wymyślali,
Żeś od nas uciekł lub porwała Cię banda krasnali J
Nie ważne co było, ważne, że jesteś mój Panie,
Zasiądź na swym tronie, niech już ład nastanie”.

                                        
                                                                                 Medard

sobota, 19 listopada 2011

Gallendor cd...

Szukasz przygód sławy i wrażeń
zapraszam do Gallendoru - to spełnienie Twych marzeń
W górach i lasach pradawne stwory mieszkają
które swym zachowaniem życie utrudniają

Przyjdzie Ci się zmierzyć z trollem, goblinem i smokiem
walczyć będziesz z żabą, wampirem i magicznym łańcuszkiem
To kim zostaniesz to od Ciebie zależy
wybierzesz gildię magów czy kastę rycerzy

W wyprawach przemierzysz góry i bezkresne równiny
znaleźć podczas nich możesz runy i siriliny
Te magiczne kamienie przez mieszkańców pożądane są
szybciej się za nie wyleczysz i kupisz zbroje swą

W tej magicznej krainie różne bractwa spotkasz
wiedz, że wchodząc do jednego w drugim wrogów zyskasz
Bo wokół wojen i sławy życie się tu toczy
chcesz by o Tobie usłyszeli to wiele walk musisz stoczyć

Musisz pamiętać by dobrze rozwijać swe zdolności
by w potyczce wróg nie połamał Ci kości
Tutaj za złoto szkolenia odbędziesz
to w co zainwestujesz zadecyduje kim będziesz

A zatem wyrusz sam lub z bractwem po sławę i złoto
niech wygląd wroga nie przeraża i walcz z ochotą
Tutaj od walki do walki czas się mierzy
zgarniętych łupów, straconej sławy nikt tu nie zmierzy

Wiele by tu pisać o bojach i wojnach stoczonych
wiele by pisać o bezkresach niezmierzonych
Zakochałem się w tym świecie pełnym stworów i wojen
wielu tu bliskich memu sercu i razem toczymy boje

                                                            
                                                                      Medard

Gallendor


Jest kraina, owiana aurą tajemniczości
Gdzie wróg i stwór chętnie policzy Twe kości
W tej krainie możesz być magiem lub wojem
Lecz wiedz, że stoczysz tu nie jedne boje


Nie jeden tu wchodził i przygody swe zaczynał
Nie jeden w bojach zwyciężał, nie jeden też konał
Mieszczanie i wieśniacy swe problemy mają
Za Twoją siłę i pomoc wiele złota dają


W tej krainie różnych bractw jest wiele
Od Ciebie zależy gdzie wiatr Cię zawieje
W bractwie wsparcie i sprzymierzeńców zyskasz
Przekujesz swą zbroję i siły odzyskasz


Jedno jest miasto, które każdy tam zna
Ogromny tam rynek i straszna drożyzna
Sknera kupiec swój towar chwali
Nie jeden z klientów dużo run tu wywalił


Są też wielcy władcy by nad nami czuwali
Organizują turnieje byśmy runy wygrywali
Tu kamienie runiczne dużą wartość mają
Gdy się je posiada wiele możliwości dają


Długo władcy nad nazwą świata myśleli
Pełna ona wojen i różnych twardzieli
Mnóstwo w niej przygód i przeróżnych zmor
Więc nazwali ją: Quest of Gallendor


Jeszcze wiele można pisać o tej magicznej krainie
Gdzie toczy się życie i nie jeden ginie
Wiele słów nie napisanych w umyśle zostało
Jesteś jej ciekaw? To zapraszam śmiało


                                                       Medard

samobójstwo czy życie



Życie przygniotło mnie swym ciężarem
Już nie jestem swego życia cezarem
Nie ja decyduje już o swoim życiu
Coś szepcze mi do ucha w ukryciu
Nie rozumiany przez bliskich i otoczenie
Wyrzucam z umysłu ostatnie marzenie
Problemów się mnoży co dzień to więcej
Uciekam w ciemny świat coraz to częściej
Tam jestem sobą, choć zamknięty i skryty
Ze swoimi problemami świetnie obyty
Uciekam w ciemność bo tylko ona mnie rozumie
Nie chcę niczyjej pomocy, nikt tego pojąć nie umie
W ten do głowy wpada mi pomysł odlotowy
Odbiorę sobie życie i będzie problem z głowy
Jak to mam zrobić by nie bolało
Bym nic nie poczuł i było doskonało
Już mam, już wiem jak dokonam żywota
Na myśl o spotkaniu z ciemnością aż cały dygotam
Nie obchodzą mnie już problemy, znajomi i bliskich świat
Liczy się tylko chwila w której odejdę w ciemny wszechświat
Nadeszła ta chwila gdy w ciemności czeluści się zatracę
Opadnę w bezdenną otchłań i kontakt ze światem utracę
…………………….
Tam po drugiej stronie na dnie tej otchłani
Ujrzysz takich jak Ty,  przez „głos” pokonani
Oddając swe życie nie wiedzieli co robią
Teraz by powrócić do góry wszystko zrobią
Lecz nie pisana to umowa między dobrem a złem
O której nie chce wiedzieć targnący się na życie swe
Że gdy ktoś sam sobie życie odbiera
Trafia na wieczną służbę do Lucyfera…..
Stamtąd nie ma powrotu i w cierpieniu czas upływa
Każda myśl cierniem się oplata a bólu wciąż przybywa
……………………..
Nie warto jednak poddać się i marnować swego życia
Trzeba dać cierpieniu upust w sposób możliwy do przeżycia
Zacznij znów marzyć, od nowa pokochaj życie
Poczuj jego piękno i rozpłyń się w zachwycie
Stań u steru swoich myśli i żegluj gdzie serce wskaże
A doświadczysz czegoś cudownego - spełnienia swoich marzeń
Wtedy Słońce nie znające zachodu Twą drogę Ci ukaże
Myśli staną się słowami a słowa czynami w tym wymiarze
Twoje życie latarnią i drogowskazem dla innych się stanie
Pokażesz, że można żyć - nie kończąc marnie
Odkryjesz nieznany świat na horyzoncie swych myśli
Dokąd pójdziesz gdy światło wypełni Twe myśli
Zwątpienie i cierpienie przemienią się w zrozumienie
A zrozumienie tego wprawi Cię w zdumienie
Jeśli dotarłeś już do tych słów to przemyśl to rozważnie
Czy warto jest odchodzić gdy przeczytałeś ten wierszyk uważnie ?
Ja wiem, że nie jest Ci łatwo ale daj sobie szansę na życie
Bez względu na to przez co przechodzisz postaraj się należycie
Rób to co lubisz i kochasz, coś co sprawia Ci radość
Wrzeszcz, płacz, śmiej się .... to rozładuje Twą nieporadność
Najcenniejsze jest każde życie i proszę nie oddawaj go pochopnie
Naciesz się życiem i pokaż, że nic Cię już nie cofnie


                                                                                     Medard

sens życia


niczym mgła, są moje wspomnienia
o początkach Naszego istnienia,
to skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy ?
co Nami kieruje i co robić mamy...
patrzę na chmury w złocistej tunice,
promienie słońca padające w poszycie,
wędruje ścieżką w buczynowym lesie,
rozmyślając o tym co jutro Nam przyniesie,
wyłączam zachwyt nad przestrzenią i kolorem,
tym co mnie otacza i co jest mym tworem,
postrzegam świat z innej płaszczyzny,
bez podziałów, porównań i tej całej płycizny,
znów zaczynam, od nowa Kochać życie,
błogość mnie wypełnia doświadczając to odkrycie,
kolejny raz doświadczam Twojej bliskości,
tak bardzo Nam Jej brakuje w szarej codzienności,
przytłoczeni gęstą chmurą dziennych wydarzeń,
zagonieni, zagubieni, nie mamy czasu dla marzeń,
chcemy zapełnić pustkę, zaspokoić siebie,
nie chcemy słuchać głosu, który woła Ciebie,
plotki, sensacje i w nerwach bycie,
tak bardzo utrudnia w spokoju życie,
pomimo iż wielu pragnie spełnienia i miłości,
nie wielu potrafi się przebić przez te codzienności,
nie ważne kim jesteś i jaki status posiadasz,
nie ważne są znajomości i majątek jakim władasz,
musisz umieć wyciszyć swe wnętrze,
i w słuchać się w głos, usłyszeć swe serce,
poczuć siłę życia i swoje ciało,
byś przypomniał sobie po Cię posłano......


                                                                       Medard